Jak się zdaje, większość rytowników w mennicy aleksandryjskiej (o ile nie wszyscy) mówiła po grecku i kończyła greckie szkoły. Toteż łacińskie literki sprawiały im problemy. Często rzeźbili je koślawo, a nierzadko też niektóre z literek opuścili, a znów niektóre dodali.
Gdy w 306 roku wojsko w Brytanii zapragnęło, by jego nowym wodzem został syn zmarłego właśnie wodza (tj. Konstantyn syn Konstancjusza), nie było rady, trzeba było tego zuchwałego uzurpatora jakoś tam zadowolić - i to aż po krańce Imperium. Także w Aleksandrii.
Toteż w emisji drobnej monety z
legendą
CONCORDIA MILITVM pojawił się także Konstantyn wraz ze swoją cesarską tytulaturą. Żeby mu się w głowie nie przewróciło, nie wybito chyba tych monet zbyt wiele, bo są dziś stosunkowo rzadkie.
Cesarska tytulatura powinna na nich wyglądać tak: FL
VAL CONSTANTINVS
NOB CAES.
I tu okazało się, że tyle literek na małej monetce to dla aleksandryjskich rytowników spory problem. Na ogół zaczynali z rozmachem,
ale potem musieli się ścieśniać. Jak chociażby ten rytownik z pierwszej oficyny, któremu jednak pracę zaliczamy, bo jest tam na końcu taki cienki wężyk udający literkę "S".