Oj, nie wiem. Właśnie dziś nie mogłem wejść na historię odczytów u mojego prądziarza. A jeszcze nie tak dawno chodziło gładko. Postęp (w jakim dział IT wyłudza pieniądze na "nowe jeszcze bezpieczniejsze rozwiązania") jest nieubłagany.
No tak,
parę ważnych stron przestaje działać i człowiek traci cierpliwość... Prądu przez internet nie sprawdzam, wystarczają mi papierowe rozliczenia, więc tutaj problemu nie
mam. Natomiast może się zdarzyć, że pewnego pięknego dnia wdrożą np. nową wersję bankowości elektronicznej i wtedy chyba trzeba będzie kończyć przygodę z XP. Póki co większość rzeczy, których potrzebuję na co dzień, działa.
Roboczo postanowiłem, że gdy już i ona nie będzie dawać rady, wtedy za jednym zamachem wymienię i system i komputer.
Żeby to było na co. Windows 10/11 jest praktycznie niekonfigurowalny - nawet jak człowiek coś pod siebie w końcu tam umęczy to i tak przyjdzie łatka, poprawka czy inny update i wszystko zniszczy. A jak nie, to i tak całość systemu wymienia się niezauważalnie dla użytkownika raz na pół roku. Znowu te wszystkie nowe, popularne linuxy z jednej strony dążą do tego, żeby wyglądać i zachowywać się jak windows, z drugiej zachowują wszystkie swoje wady typu "nie
mam sterownika do twojej drukarki i co mi zrobisz?".