Tak właśnie postąpił toruński muzealnik. Opublikował: https://bilety.muzeum.torun.pl/towary/szczegoly.html?id=133 i wyprzedał.
I to był chyba jego błąd. Jakiś dziwak kupił tę broszurkę i zażyczył sobie obejrzenie na żywo którejś z monet. Bez broszurki nikt by nie wiedział, czego szukać w tym Toruniu i byłby spokój. Nic dziwnego, że muzea się nie
palą, by obfotografowywać zbiory, bo bez nich wszystko ma prawo zgadzać sie tylko mniej więcej: liczba monet, emitent, czas powstania etc. Przecież nawet przy porządnych inwentaryzacjach (których i tak się nie robi albo robi na odwal) nikt nie wykonuje powtórnej drobiazgowej identyfikacji, tylko sprawdza, czy to, co zapisane w księdze inwentarzowej zgadza się tak "na oko" z obiektem. Nic, tylko podmieniać te monety na podobne,
ale gorsze, albo nawet na falsy.
Gdybym był fałszerzem to w ogóle nie bawiłbym się w jakieś sprzedaże na eBayu, gdzie dociekliwi ludzie wszystko widzą i potem psują interes. Wszedłbym w spólkę z paroma muzealnikami, najlepiej świeżymi, którzy bez problemu będą mogli zwalić ewentualnie wykryty fals (
ale kto to wykryje?) na niedouczenie poprzednika. False bym dokładał do pudła czy innego wiadra (w którym muzeum przechowuje numizmaty, które nie zmieściły się w tej jednej zapyziałej gablotce, która robi za ekspozycję gabinetu numizmatycznego), a jawnie sprzedawał już tylko same dobre sztuki z tego pudła wyjęte. I zamiast być ohydnym fałszerzem byłbym szanowanym sprzedawcą, zawsze z towaren gwarantowanym i w pierwszym gatunku.