Męczenników zawsze jest mniej niż przedstawia to propaganda męczonej strony (lub propaganda przeciwników strony męczącej).
Mnie na przykład jeszcze w szkole uczyli, że w Oświęcimiu (wtedy tak się na ogół pisało) zginęły cztery miliony.
Pan sprawdzi, jaki liczby są przyjmowane teraz.
Pamiętam też na początku
lat 90. gdy przymierzano się do pomnika Poległym i Pomordowanym na Wschodzie jakieś przebąkiwania o milionie pomordowanych.
Oczywiście, obie zbrodnie były okropne,
ale licytowanie się na ofiary to
stary wynalazek.
O męczennikach (że było ich mniej) pisała przystępnie Ewa Wipszycka. Dużo ich być nie mogło, bo nie robiliby wrażenia. Byli jak dziś sportowcy wyczynowi, których się podziwia, kibicuje im,
ale niewielu próbuje ich naśladować. Albo jak opozycja w PRL. Wielu jej kibicowało,
ale jeszcze więcej było gotowych coś tam podpisać, siedzieć cicho, pójść na ustępstwa etc.
Żydzi byli tolerowani jako "stara religia". W starożytności powołanie się na fakt, że coś jest stare, "odwieczne", że tak robił tatko, i tatko tatki, i wszystkie nasze tatki, to był mocny argument. Na nowinki patrzyło się nieufnie. Dlatego na dowód tej starożytności Żydzi w końcu napisali sobie w czasach hellenizmu
Stary Testament. Chrześcijanie długo nie mieli nawet Nowego. Nadto dla Rzymian chrześcijanie byli ateistami (tak!), bo odmawiali oddawania czci starym bogom.
Żydom podobne zachowanie uchodziło,
ale do czasu. W końcu dostali ostry wycisk właśnie na tle religijnym. Gdyby chcieli czcić tego swojego Jehowę, a prócz tego wykonywać jakieś gesty religijne miłe Rzymianom, wszystko byłoby w porządku.
Ale oni uparli się, że tylko Jehowa i Jehowa. W sumie jeśli policzyć ofiary powstań, to mieli męczenników więcej niż chrześcijanie.