i tego się na razie nie przeskoczy.
Bo to na razie dopiero się rozkręca i nie tak szybko, jak by mogło, bo w dużej mierze jest tłumione sztucznie przez interesy wielkich domów wydawniczych, autorskie nawyki zarobkowania etc. Co tak nawiasem jest znakomitą ilustracją klasycznej Marksowskiej tezy o tym, jak to rozwój sił wytwórczych bywa hamowany przez stosunki społeczne. Nie żartuję!
Niemniej już teraz widać, że to, co jest w postaci elektronicznej, ma znacznie większe szanse na bycie rozpowszechnionym, znalezionym, przeczytanym, skomentowanym, poprawionym, uzupełnionym, rozwiniętym. W związku z czym żyje bez
porównania intensywniej niż papier. Zresztą co tu dużo mówić: nawet te książki papierowe, które mają powodzenie, mają je w znacznej części właśnie dzięki elektronicznej reklamie.
PS. Proszę bez skrupułów pisać, jeśli życzy
Pan sobie, żeby takie poboczne dygresje przenosić do osobnego wątku.