który niemal z pewnością nie był w danym okresie związany z niczym innym jak widzimisię pojedynczego celatora
Jeśli tak nam wyszło z analizy, to oczywiście dajemy w przypisie, albo w dziale pomniejszych wariantów przy konkretnym numerku.
No i ważne, żeby jakoś konsekwentnie się trzymać przyjętej konwencji. Tymczasem w jednym tylko tomie
VII RIC i w wypadku tylko jednego typu rewersu: bramy z
legendą PROVIDENTIAE... rozwiązania są bardzo różne. Kropki w Londynie są tylko zdawkowo i ogólnie wymienione w przypisie. Kropki w Rzymie są wymienione w przypisie i poklasyfikowane z sugestią, że to pod-emisje. Kropki w Siscji są częściowo wymienione, jest sugestia, że to pod-emisje,
ale bez klasyfikacji. A kropki w Antiochii dajÄ… osobnÄ… emisjÄ™ z osobnymi numerkami.
Przyzna
Pan, że trudno to uznać za przejrzystą konwencję.
Z drugiej strony trudno się dziwić spychaniu kropek do przypisów (chyba sam bym tak robił,
ale jednocześnie w tym przypisie jakoś je wyróżniał i
starł się kompletować), bo z natury rzeczy są one bardzo nieporęczne. Mają bowiem tę wadę, że łatwo przepadają: wycierają się, stempel się zatyka etc. Gdyby zatem kropka miała być istotnym wyróżnikiem przy klasyfikacji, można by wielu ludzi doprowadzić "dylematem kropkowym" do płaczu. Jest? Nie ma? Może jednak jest? A nie, to jakiś nalot.