Chemia i metalurgia monet to osobna dziedzina, w której orientuję się raczej słabo, toteż z góry przepraszam, jeśli moje pytanie będzie śmiesznie naiwne.
Otóż na ogół domyślnie przyjmujemy, że przynajmniej spora część monet antycznych to monety zużyte, wytarte, dosłownie nadgryzione zębem czasu - w sumie więc nieco lżejsze niż wtedy, gdy świeżo wyszły z mennicy, co stwarza pewne problemy, gdy idzie o ustalenie norm wagowych.
Ale czy monety z biegiem czasu nie mogą także trochę przytyć? Idzie mi o to, jak na wagę monety wpływa rośnięcie na niej patyny? Czy w trakcie tego procesu monety ubywa, czy może też czasem trochę przybywać, bo patyna wiąże jakieś dodatkowe cząstki z gleby i powietrza.
I jak w związku z tym traktować wagowe dane empiryczne? Czy jeden proces, tj. chudnięcie (wycieranie etc.) może być jakoś równoważony przez drugi, tj. tycie (rośnięcie patyny, przylepianie się jakichś osadów), czy też "tycie" monet jest wprawdzie możliwe,
ale to wypadki tak rzadkie, że pomijalne, osady zaś się czyści etc. etc. etc.