Trzeba jednak przyznać, że ich turborumunizm ma większe oparcie w faktach (mocno naciągane, ale jednak jakieś ma) niż to, co wymyślają nasi turbosłowianie.
Tak, ale z drugiej strony jak się popatrzy na wszędobylskość rozmaitego turborumuństwa, to z pewnością wyprzedzają nas znacznie w wyciskaniu ilości produktów z jednego mniej lub bardziej naciągniętego faktu historycznego/legendy :-) U nas to jest mimo wszystko zupełny margines - paru tfurców, jedno czy dwa wydawnictwa, parę kanałów YT i skupione koło nich niespecjalnie chyba liczne kółka miłośników (i to wydaje mi się, że znacznie mniej aktywne niż parę lat temu). A tam to jest na poziomie państwowym - od przywracania nieużywanych od 1750 lat łacińskich nazw miast przez reromanizację języka, pomniki, ciężkie do obejrzenia filmy, programy szkolne po oficjalną wykładnię dla przewodników turystycznych. Na dodatek trwa to niezależnie od ustroju od półtora wieku, więc niezależnie od jakości zdołało się całkiem nieźle zakorzenić.