I jednocześnie zagwozdka nie do rozstrzygnięcia - czy słynący chociażby z realistycznych portretów fajumskich Egipt mógł mieć w tym wypadku rację, tj. wykonać najbliższy oryginałowi portret cesarza?
Z tym Egiptem to jest mętna sprawa. Z jednej strony portrety fajumskie i choćby ta monetka, która - co by o niej nie sądzić - stara się uchwycić indywidualność portretowanego (czy dobrze, to inna sprawa).
Ale z drugiej strony lokalna tradycja przez wieki opierała się raczej na kanonach. W dwa wieki później w mennicy aleksandryjskiej wybijano na przykład takie monetki.
To jest Galeriusz. A tu poniżej też podobno Galeriusz, a naprawdę Maksymin Daja,
ale nic dziwnego, że sprzedawca (ten sam) się pomylił.
Bo legenda awersu różni się tylko jedną literką (MAXiMI
ANVS - MAXiMINVS), a główki trochę jakby spod jednej sztancy.
Ale nawet wtedy nie zawsze tak tam było. Czyli jednak zależało to trochę od gustu rytownika. Można by tak w uproszczeniu powiedzieć, że ci z korzeniami greckimi, miłośnicy hellenizmu, raczej stawiali na indywidualizm. A z kolei jacyś "konserwatyści", może wielbiciele starej tradycji Egiptu, woleli porządek i reguły. A może decydował o tym po prostu kaprys zarządcy mennicy, podawany bez żadnego uzasadnienia. Rytownik rysował na papirusie kilka propozycji w skali odpowiednio większej, a kierownik pokazywał palcem i mówił: "Numer 3 mi się podoba i tak róbcie".